środa, 24 stycznia 2007

Mariusz Bigiel SJ i jego przygody: ZDJĘCIA - KLUCZ DO ZROZUMIENIA

Mariusz Bigiel SJ i jego przygody: ZDJĘCIA - KLUCZ DO ZROZUMIENIA

Drodzy Moi, zgodnie z porzekadłem: "niezależnie dokąd się udajesz: do piekła czy do nieba, musisz zatrzymac się po drodze w Dallas" - tak też uczyniłem, przemieszczając się z północnej Kaliforni (Walnut Creek nieopodal San Francisco) do Sant Thomas, w archipelagu Wysp Dziewiczych. Po drodze przesiadałem się w Dallas i Puerto Rico, co nie przeszkodziło mi się wyspac w samolocie. Na lotnisku w Sant Thomas powitał mnie sam biskup Geoge Murry SJ, który zawiózł mnie do Parafii Św. Rodziny, gdzie zamieszkałem na plebanii z sympatycznym proboszczem, kanonikiem Jerome Feudillo. Gdy tylko wysiadłem z samolotu, zorientowałem się o popełnionych dwóch zasadniczych błędach: 1) wziąłem ze sobą sweter 2) nieopatrznie zabrałem sweter zapasowy. Okazało się zrazu, iż mając na sobie koszulę z długim rękawem ryzykuję zgrzanie. Na szczęście - wyjaśnił mi biskup, przybyłem zimą. Dzięki temu temperatura spada nocą nawet do... 26 st. Celsjusza. Jest to o tyle dobrze, że latem spada jedynie do 36..... Potrzebowałem zatem 2 tygodni, aby dojśc do siebie: zaaklimatyzowac się do Karaibskiego powietrza. Do ludzi przyzwyczaiłem się szybciej, jako Jezuita mając zakonny dar inkulturacji. Mieszkańcy Wysp Dziewiczych są głównie czekoladowi: tak bym opisał ich kolor skóry. Od razu przykuły moją uwagę zdjęcia z aniołkami o czarnych obliczach. Robi wrażenie. Po kilku dniach napisałem - poproszony przez współbrata - reportaż z Karaibów. Niestety, z powodu zawieruchy związanej ze zamianami na stanowisku biskupa Wraszawy nie udało mi się dodzwonic do Radia Watykańskiego i oto polska rozgłośnia straciła cenny materiał. Pozwolę sobie go przytoczyc in extenso:
Jakiego koloru twarz mają aniołowie? Prosta i zdawałoby się oczyswista odpowiedź: białego lub jasnego – przestaje być oczywista a nawet trąci partykularyzmem uwłaczającym uniwersalizmowi. Staje się to zupełnie oczywiste po obejrzeniu przepięknych jasełek wystawionych przez czarnoskóre kraibskie dzieci na Wyspie świętego Tomasza, w archipelagu Wysp Dziewiczych. To właśnie tutaj, pośród kolorowych ryb wszelkiego gatunku, kształtu i ubarwienia, jakiego nie powstydziłaby się niejszlachetniejsza papuga, pod majestetycznie powiewającymi palami kokosowymi narodziła się tradycja precyzująca pochodzenie czarnoskórego mędrcy, albo też Króla. Chodzi właśnie o tego króla, który w naszej tradycyjnej szopce wyróżnia się ciemną karnacją. Według głębokiego przekonania tutejszych wyznawców Chrystusa czarnoskóry król który pojawia się w znanej trójce Kacpra Melchiora i Baltazara wyruszył właśnie stąd, z Wyspy św. Tomasza, wioząc ze sobą cenne kadzidło sporządzone z tutejszych szlachetnych roślin dojrzewających na podzwrotnikowym słońcu. Aby zdążyć na Uroczystość Objawienia Pańskiego do Betlejem, wypłynął żaglowcem w pierwszą niedzielę Adwentu, by w Kairze zabrać na pokład Kacpra i po spotkaniu Baltazara – już na ziemi palestyńskiej - stanąć przed Panem bynajmniej nie z pustymi rękami. W jego kadzidle bowiem doniośle pobrzmiewał szum modrego morza karaibskiego, słychać było głos tropikalnych ptaków przeplatany melodyjnym śpiewem gospel w wykonaniu czarnoskórych mieszkańców Karaibów, ongiś pogan, teraz zaś gorliwych wyznawców naszego Pana Jezusa Chrystusa.
Z Wyspy Św. Tomasza w Archipelagu Wysp Dziewiczych nad Morzem Karaibskim dla Radia Wartykańskiego ks. Mariusz Bigiel - jezuita

Tak więc na pocieszenie w związku z zawieruchą wywołaną przez biskupa z Polski zostałem zaproszony na kolację przez biskupa z Wyspy Sw. Tomasza na kolację. Było to głęboko pocieszające przeżycie kulinarne, który wyrównało wszelkie niedogodności związane z rozważaniem losu episkopatu, który już w Ewangelii okazywał się nie w pełni wiarygodny... (errare humanum est).
Wprowadzenie w pracę duszpasterską proboszcz rozpoczął od pokazywania mi okolicznych plaż: wybrałem z nich jedną: Saphire Beach: lubię tam nurkowac i glaskac pod wodą miejscowe rybki, które przyzwyczajone do karmienia przez turystów czyhają na białoskórych. Na plaży jest oczywiście piękny piasek i widok, którego niepodobna ujrzec w Jastrzębiej Górze: opalająych się czarnoskórych mieszkańców. Powiem szczerze, że jestem bezbronny wobec pytań: na jaki kolor????
Mieszkańcy Wysp Dziewiczych są sympatyczni. Z powodu temperatury pracują rozważnie: aby nie ulec zagrzaniu. Są bardzo kontaktowi i prostolinijni: witają się długo i czule. Śpiewają z rozmachem. Uwielbiają liturgię: msza niedzielna trwa około 2 godzin i się nie dłuży, z powodu dynamicznych śpiewów, połączonych z "lokalnymi gestami liturgicznymi", zwanymi przez turystów rytmicznym kołysaniem, połączonym z klaskaniem. Polubiliśmy się. Jako duszpasterza przyjęli mnie z otwartym sercem: ciesząc się, że wśród nich jeste, odprawiam mszę św, głoszę kazania, spowiadam, odwiedzam chorych w szpitalu a także pomagam w katechizacji i formacji różnych grup, których jest co nie miara. Lekcje religii odbywają się w sobotę, a tutejsze dzieci i młodzież są zdecydowanie bardziej zdyscyplinowane niż uczniowie Zespołu Szkół Drzewnych w Bydgoszczy, gdzie zdobywałem szlify a nawet ostrogi katechety. Po prostu sielanka. Co jakiś czas jednak burzy ją smutna wiadomośc o kolejnych ofiarach niepotrzebnej wojny w Iraku. Szkoda mi tych biednych ludzi i ich rodzin, którzy doznają tragedii bez głębszego celu.
Zrazu po przybyciu zdobyłem lokalne prawo jazdy i zacząłem przygodę z ruchem lewostronnym, po uliczkach przypominająych szlaki górskie w Pieninach. Adrenalina się wytwarza samoistnie: tym bardziej, że trzeba omijac nie tylko nieoświetlonych rowerzystów, ale iguany: tutejsze gadziny, bardzo przyjazne, powolne i cenione: zapewne dlatego, że nikogo nie gryzą. Spotkałem na sąsiedniej wyspie kapłana z Polski, który świadczył, że widział iguanę o wielkości 2 metrów! Taż to istny Park Jurajski!!!
Upewniwszy się, że nie widziano w okolicy rekinów, udałem się na badania porównawcze plaż. Są naprawde niezłe: piaseczek, palmy, rybki, niebieściutka woda, a niekiedy leżaki. Nic dziwnego: na wyspę liczącą 60 tys mieszkańców może przypłynąc jednorazowo statkami wycieczkowymi nawet do 20 tys turystów uciekających przed zimą z kontynentu...
Nie zabrakło mi kolejnej przygody lotniczej: udałem się bowiem seaplan'em czyli samolotem startującym z wody i siadającym na nią na sąsiednią wyspę Sant Croix. Tam bowiem odbywały się rekolekcje dla kapłanów, w których wziąłem udział, podziwiając nie tylko treści czysto duchowe, ale i przyrodę wyspy połączoną z nadobfitością jaszczurek. Są miłe, małe, różnokolorowe i płochliwe.
W międzyczasie poznawałem ludzi z lokalnej społeczności: pracujących w mleczarni, lokalnej telewizji katolickiej i miejscowych nauczycieli. Ciekawe doświadczenie międzykulturowe. Posłanie do świata innego niż ten, w którym człowiem wzrastał pozwala doświadczyc różnicy między kulturowymi walorami a uniwersalizmem Ewangelii.
Wśród mankamentów pobytu tutaj należy wymienic następujące:
1) koguta za oknem, który przed świtem nie daje za wygraną
2) brak polskiej wędliny. Tutejsza (Amerykańska) wygląda jak psie ekskrementa, zaś smakuje znacznie gorzej niż wygląda
3) dużo hałasu, jaki robią miejscowi kierowcy stosując technikę "zimny łokiec", czyli jazdy z wywieszoną ręką i muzyką o skali 2000 DB. Ponieważ iloczyn czynnika oziębiającgo i głośności hałasu pozostaje stały, można sobie wyobrazic jak głośnia jest to muzyka, skoro trudno liczyc na oziębienie czegokolwiek za pomocą tropikalnego powietrza. Znużony tym hałasem znajduję ukojenie pod wodą, gdzie wielobarwne rybki bezgłośnie prezentują tęczowy wymiar raf koralowych.....
cdn

z tęsknotą za polską kiełbasą
Mariusz Bigiel
Dan na Sant Thomas, w dniu św. Franciszka Salezego, tj
24 stycznia 2007

niedziela, 21 stycznia 2007

sobota, 20 stycznia 2007